czwartek, 24 marca 2016

Rozdział 4


                                                 Lexi

                          Nie wiedziałam, o co tym wszystkim ludziom chodziło. Najpierw przy kolacji patrzyli na mnie jakby człowieka nie widzieli. Później jeszcze ci idioci, którzy stali na korytarzu i wpatrywali się w moje drzwi, jak woły w malowane wrota. Miałam ochotę pobiegać tylko jak zawsze znalazł się mały problem. Jutro miałam iść na lekcje, a znając życie po całonocnym bieganiu najpewniej bym tam nie dotarła. Chociaż tak właściwie nie wiedziałam po co mam na nie chodzić. Wuj nie zdawał sobie sprawy, że potrafię czarować, a McGonagall nie miała w ogóle pojęcia kim jestem. Z tego co udało mi się usłyszeć to powiedział jej tylko, że nie jestem taka jak oni. Co najdziwniejsze ona o nic więcej nie pytała. Nie tracąc czasu postanowiłam, że wstanę wcześniej następnego dnia. Przebrałam się w piżamę i poszłam spać.
                                  Nazajutrz obudziłam się o 5:00, czyli miałam dokładnie dwie godziny nim zacznie się spotkanie w Wielkiej Sali. Ubrałam się,
 a wychodząc szybko naciągnęłam jeszcze na prawą dłoń czarną, skórzaną rękawiczkę bez palców.                         
                                      Nie miałam zbyt wielkiego terenu, na którym mogłabym się rozpędzić. Do Zakazanego Lasu zaś nie chciałam się zbliżać, po tym jak ostatnio zorientowałam się, że mieszkają tam centaury. Oddaliłam się od zamku, na taką odległość żeby nikt mnie nie widział. By trochę ochłonąć wystarczyło mi zaledwie półtorej godziny. Później podeszłam jeszcze do jeziora, by przejrzeć się w tafli wody. Poprawiłam włosy i ruszyłam w stronę zamku. Kiedy weszłam do sali większość uczniów już tam była. W sumie nic dziwnego zostało tylko pięć minut. Nauczyciele zarządzili, że z każdego roku losować będą faceci. Kiedy przyszedł czas na mnie nabazgrałam szybko na pergaminie swoje imię i wrzuciłam do wielkiej kuli. Ustawiłam się pod ścianą i czekałam na to który szczęściarz będzie miał to mnie wylosował. Kiedy padło moje imię oderwałam się od ściany i ruszyłam przed siebie.

                                                Teodor

                 
                                     Ze wstaniem następnego dnia nie miałem większych problemów. Byłem przyzwyczajony do wczesnego wstawania. Szybko się ogarnąłem i wyszedłem. Do Wielkiej Sali dotarłem przed kumplami, którzy jak zwykle przyszli na ostatni moment. Gdy przyszła moja pora by losować zanurzyłem rękę w strzępkach pergaminu i wyjąłem ten znajdujący się na samym dnie. Podałem go Slughorn'owi i odsunąłem się na bok. W pewnym momencie padło imię.....Lexi. Zacząłem szybko przeszukiwać pamięć. Nie zdążyłem się nawet dobrze zastanowić kiedy przede mną stanęła nowa dziewczyna. Nie wiedząc zbytnio co zrobić wyciągnąłem dłoń.
- Teodor
-Lexi
Pierwsze na co zwróciłem uwagę był mocny uścisk dłoni. I to zadziwiająco mocny jak na taką kruszynę. Po wymienionych uprzejmościach skierowaliśmy się w stronę stołu. Od razu usiadła na skraju. Nie chcąc być nie miłym usiadłem obok niej. Zanim śniadanie się zaczęło miałem okazję chwilę jej się przyjrzeć. Na przedramionach miała wytatuowane fazy księżyca.


Była niższa ode mnie i szczupła. Tyle że, nie koścista jak niektóre dziewczyny, była po prostu wysportowana. Zaś długie proste, brązowe włosy opadały swobodnie na jej ramiona.
                                          
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam, witam! Życzę Wam wszystkim Wesołych Świąt Wielkanocnych. Następny rozdział przewiduję w okolicach niedzieli lub poniedziałku. Do napisania. Pa

Nikt Ważny



1 komentarz:

  1. O nieee! Ten Todor mi się nie podoba, w końcu ja shippuję Lexi i Draco :D Właśnie nie było Draco :/ Ale ogólnie to rozdział naprawdę fajny! Bardzo podoba mi się, to że Lexi ma wytatuowane fazy księżyca na przedramionach ;) I dla mnie troszkę za krótki ten rozdział. Tobie również wesołych świąt i w takim razie widzimy się w niedzielę lub poniedziałek :P

    OdpowiedzUsuń