Rozdział 1
Lexi
Las. Widziałam tylko las. Nic innego nie liczyło się bardziej niż to, by biec przed siebie, by uciekać, by zagłębiać się dalej w otchłań jego ciemności i ukojenia jakie ze sobą niósł. Nie potrafiłam się zatrzymać, biegłam przed siebie co jakiś czas przyspieszając. Nie zorientowałam się nawet, kiedy zmieniłam postać. Mimo wszystko ten bieg też nie pomagał. W uszach ciągle brzmiały wciąż te same słowa: "Chcieliby żebyś była bezpieczna i szczęśliwa." Tak szczerze nigdy nie zastanawiałam się nad tym czego by chcieli. Tamte sprawy należały do przeszłości, a ja nie miałam ochoty do nich wracać. Może i ja tego nie chciałam, ale sama przeszłość też nie dawała za wygraną. Ciągle mi o sobie przypominała, a ja mając jej dość starałam się ją omijać szerokim łukiem.
Po ok. stu kilometrach biegu gwałtownie zahamowałam. Byłam już całkiem daleko od zamku, więc postanowiłam zawrócić. Pomyślałam sobie, że będę grzeczna i nie będę robić problemów. Na razie. Spowrotem biegłam dużo wolniej niż poprzednio, starając się za wszelką cenę odwlekać to co miało się niedługo stać. Byłam mniej więcej w pół drogi kiedy zaczynało świtać. Reszta drogi minęła o wiele szybciej. Kiedy dotarłam do zakazanego lasu zmieniłam się w człowieka. Drogę do zamku pokonałam na piechotę.
Miałam szczęście, gdyż wszyscy jeszcze spali i miałam okazję przemknąć się niezauważona. Kiedy dotarłam do wejścia pokoju wspólnego powitał mnie znajomy syk.
- Ssss...o której to sssię wraca?
- Daj sobie spokój gadzie, nie jestem w nastroju na żarty - odfuknęłam.
- Ssssss...podaj hasssło.
- Zieleń szmaragdu.
Szybko przeszłam przez przejście i poszłam do mojej pieczary,(czy też dormitorium jak to wszyscy tu nazywają). Miałam to szczęście, że mieszkałam sama. Był to jeden z listy moich dość licznych warunków, które miałam okazję przedstawić wujowi nim tu przyjechałam. Na początku pokój był standardowo urządzony w barwach domu co niezbyt mi odpowiadało. Teraz ściany były czarne, przy czym na części jednej z nich była fototapeta przedstawiająca słoje drzewa. Zaś na pozostałej części tej samej ściany widniał napis: "All you need is weapon and more weak points opponent"(Wszystko czego potrzebujesz to broń i więcej słabych punktów przeciwnika). Pozwoliłam też sobie wyczarować garderobę i schowek na broń pod łóżkiem, oraz ulepszyć trochę łazienkę.
Tak więc Hogwart nie był złym miejscem. Było tu wiele miłych ludzi takich jak profesor McGonagall. Udało mi się ją przekonać by zrezygnowała z tych okropnych mundurków i szat, co wcale nie było takie trudne. Jedynym co nadal obowiązywało to krawaty oraz szaty które trzeba było zakładać na lekcje typu eliksiry czy zielarstwo. Wszystko było wporządku oprócz tego, że ja tu nie pasowałam.
Kiedy spojrzałam na zegarek wskazywał 7:30. Nie mając nic lepszego do roboty wzięłam szkicownik i zaczęłam szkicować. Nie zorientowałam się nawet kiedy zasnęłam.
Wow, świetne! Szczerze mówiąc, po tytule sądziłam, że jest to o jakiejś księżniczce, która ucieka z zamku bo nie chce być nią. Kiedy przeczytałam słowo "Hogwart", zdziwiłam się.
OdpowiedzUsuńDoby opis emocji, wszystko ciekawie opisane. Obserwuję i będę często wpadać :)
Dzięki:)
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący blog ;) Zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuń