Lexi
Siedziałam na jednym z parapetów czekając na dzwonek kiedy usłyszałam :
- No proszę, proszę. Kogo my tutaj mamy? Co tam Stanton?
- Czego chcesz Malfoy? – zapytałam nie odwracając wzroku od okna.
- A skąd pomysł że mógłbym czegoś chcieć? – oparł się ramieniem o ścianę i przyglądał mi się.
- Świetnie, więc jeżeli nic ode mnie nie chcesz to odejdź, bo zaniżasz średnią IQ całego korytarza – uśmiechnęłam się wrednie.
- Stanton ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z kim rozmawiasz – warknął zły.
- Ależ oczywiście że wiem - zapewniłam i postanowiłam wkurzyć go jeszcze bardziej - Z nadętym arystokratycznym bucem, który nie wiedzieć dlaczego uczepił się mnie jak rzep psiego ogona i za nic nie chce się odwalić – zeskoczyłam z parapetu i mimo, że lekcje jeszcze się nie zaczęły pomaszerowałam do klasy.
- Zabini, nie wiem co ty sobie tam w tej swojej głowie ubzdurałeś ale uwierz nie mam ochoty tego słuchać, a ta mała jeszcze pożałuje.
- Dałbyś jej już spokój. Co więcej spróbuj się z nią jakoś dogadać.
- O czym ty do mnie nawijasz?
- Potrzebujemy jej. Podobno ma głowę do spraw taktycznych.
- Ta podobno.
- Taaa...Zaraz, zaraz. Wróć Po pierwsze skąd o tym wiedziałeś, a po drugie czemu nic nie mówiłeś?
- Slughorn coś o tym wspomniał, a nic nie powiedziałem bo nie potrzebuje jej pomocy.
- Skoro nie potrzebujesz jej pomocy do gdzie jest taktyka na mecz z Gryfonami?!
- Jeszcze coś się wymyśli – powiedziałem lekceważącym tonem.
- Skoro ty jak zawsze nie zniżysz się do tego by o coś zapytać to ja to zrobię.
- A rób sobie co chcesz – odpowiedziałem skierowałem się do klasy gdyż właśnie w tym momencie skończyła się przerwa.
- Cześć. Mogę się dosiąść? – w odpowiedzi tylko wzruszyłam ramionami. Kojarzyłam go z pierwszego dnia. To on upomniał Malfoy'a na korytarzu podczas pierwszej konfrontacji. Za nic jednak nie mogłam przypomnieć sobie jego imienia – Jestem Blaise Zabini, dla przyjaciół Diabeł.
- Lexi – odpowiedziałam zdawkowo.
- Posłuchaj słyszałem, że jesteś dobra w sprawach strategicznych. Za niedługo jest mecz i potrzebujemy strategii ale jakoś nie umiemy nic wymyślić...
- I chcesz żebym pomogła – przerwałam mu wpół słowa. Potwierdził moje przypuszczenia kiwnięciem głowy - Niech zgadnę on kazał ci mnie o to spytać, bo sam się do tego nie zniży – widziałam cień zaskoczenia, który przemknął przez jego twarz kiedy kiwnęłam głową w stronę jego przyjaciela. Nie spodziewał się tego.
- Cóż powiedział, że mam robić co chcę – próbował jeszcze jakoś wszystko ratować ale za nic mu to nie wychodziło.
- Muszę cię rozczarować. Przekaż mu, że jeżeli czegokolwiek chce to niech sam poprosi.
Wstałam od stołu, zabrałam swoją torbę i odeszłam. Skierowałam się nad jezioro. Usiadłam na brzegu. Nie wiedziałam czemu ale lubiłam tam przesiadywać. Wyjęłam z torby szkicownik i ołówki. Rzadko zdarzały mi się chwile, w których brałam do ręki ołówek i po prostu rysowałam. Mimo wszystko rysunki nie różniły się były tak samo dobre. Postanowiłam, że tym razem przeleję na papier obraz, który miałam przed oczami. Przez chwilę udało mi się odpłynąć ale potrwało to długo, gdyż usłyszałam, że ktoś chodzi niedaleko mnie. Odwróciłam się. W znacznej odległości ode mnie w kółko przechadzał się Teodor. Wiedziałam, że już nie dam rady się skupić, dlatego spakowałam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę zamku. Rzuciłam torbę pod biurko sama zaś powlekłam się w stronę łózka. Poleżałam przez chwilę wpatrując się w sufit. Nie miałam niczego specjalnego do roboty dlatego postanowiłam zrobić zadanie z zielarstwa, które było zadane na następny tydzień. Na lekcjach gdy inni czarowali, ja spędzałam ten czas na rzucaniu im znudzonych spojrzeń ale to oczywiście nie znaczyło, że miałam nie robić zadanych zadań. Z obecną pracą nie miałam problemów. Znałam roślinę więc całkiem sporo o niej napisałam, zapamiętałam trochę z lekcji, co nieco było w podręczniku ale mimo wszystko było tego trochę za mało. Dlatego też obiecałam sobie, że poszukam czegoś jeszcze w bibliotece.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć, cześć i czołem! :) Wiem, że rozdziały miały być już dodawane normalnie ale jakoś nie umiałam się wyrobić. Teraz akurat udało mi się go skończyć. Jeśli przeczytaliście to zostawcie po sobie jakiś ślad. Chętnie zapoznam się z waszymi opiniami. Kończę bo jest późno i mój umysł odmawia mi już posłuszeństwa. Pa!
Nikt Ważny
- No proszę, proszę. Kogo my tutaj mamy? Co tam Stanton?
- Czego chcesz Malfoy? – zapytałam nie odwracając wzroku od okna.
- A skąd pomysł że mógłbym czegoś chcieć? – oparł się ramieniem o ścianę i przyglądał mi się.
- Świetnie, więc jeżeli nic ode mnie nie chcesz to odejdź, bo zaniżasz średnią IQ całego korytarza – uśmiechnęłam się wrednie.
- Stanton ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z kim rozmawiasz – warknął zły.
- Ależ oczywiście że wiem - zapewniłam i postanowiłam wkurzyć go jeszcze bardziej - Z nadętym arystokratycznym bucem, który nie wiedzieć dlaczego uczepił się mnie jak rzep psiego ogona i za nic nie chce się odwalić – zeskoczyłam z parapetu i mimo, że lekcje jeszcze się nie zaczęły pomaszerowałam do klasy.
Draco
- Stary coś ci ten podryw nie idzie – usłyszałem śmiech za plecami.- Zabini, nie wiem co ty sobie tam w tej swojej głowie ubzdurałeś ale uwierz nie mam ochoty tego słuchać, a ta mała jeszcze pożałuje.
- Dałbyś jej już spokój. Co więcej spróbuj się z nią jakoś dogadać.
- O czym ty do mnie nawijasz?
- Potrzebujemy jej. Podobno ma głowę do spraw taktycznych.
- Ta podobno.
- Taaa...Zaraz, zaraz. Wróć Po pierwsze skąd o tym wiedziałeś, a po drugie czemu nic nie mówiłeś?
- Slughorn coś o tym wspomniał, a nic nie powiedziałem bo nie potrzebuje jej pomocy.
- Skoro nie potrzebujesz jej pomocy do gdzie jest taktyka na mecz z Gryfonami?!
- Jeszcze coś się wymyśli – powiedziałem lekceważącym tonem.
- Skoro ty jak zawsze nie zniżysz się do tego by o coś zapytać to ja to zrobię.
- A rób sobie co chcesz – odpowiedziałem skierowałem się do klasy gdyż właśnie w tym momencie skończyła się przerwa.
Lexi
Siedziałam przy stole w czasie obiadu i jadłam moją ulubioną lazanię.- Cześć. Mogę się dosiąść? – w odpowiedzi tylko wzruszyłam ramionami. Kojarzyłam go z pierwszego dnia. To on upomniał Malfoy'a na korytarzu podczas pierwszej konfrontacji. Za nic jednak nie mogłam przypomnieć sobie jego imienia – Jestem Blaise Zabini, dla przyjaciół Diabeł.
- Lexi – odpowiedziałam zdawkowo.
- Posłuchaj słyszałem, że jesteś dobra w sprawach strategicznych. Za niedługo jest mecz i potrzebujemy strategii ale jakoś nie umiemy nic wymyślić...
- I chcesz żebym pomogła – przerwałam mu wpół słowa. Potwierdził moje przypuszczenia kiwnięciem głowy - Niech zgadnę on kazał ci mnie o to spytać, bo sam się do tego nie zniży – widziałam cień zaskoczenia, który przemknął przez jego twarz kiedy kiwnęłam głową w stronę jego przyjaciela. Nie spodziewał się tego.
- Cóż powiedział, że mam robić co chcę – próbował jeszcze jakoś wszystko ratować ale za nic mu to nie wychodziło.
- Muszę cię rozczarować. Przekaż mu, że jeżeli czegokolwiek chce to niech sam poprosi.
Wstałam od stołu, zabrałam swoją torbę i odeszłam. Skierowałam się nad jezioro. Usiadłam na brzegu. Nie wiedziałam czemu ale lubiłam tam przesiadywać. Wyjęłam z torby szkicownik i ołówki. Rzadko zdarzały mi się chwile, w których brałam do ręki ołówek i po prostu rysowałam. Mimo wszystko rysunki nie różniły się były tak samo dobre. Postanowiłam, że tym razem przeleję na papier obraz, który miałam przed oczami. Przez chwilę udało mi się odpłynąć ale potrwało to długo, gdyż usłyszałam, że ktoś chodzi niedaleko mnie. Odwróciłam się. W znacznej odległości ode mnie w kółko przechadzał się Teodor. Wiedziałam, że już nie dam rady się skupić, dlatego spakowałam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę zamku. Rzuciłam torbę pod biurko sama zaś powlekłam się w stronę łózka. Poleżałam przez chwilę wpatrując się w sufit. Nie miałam niczego specjalnego do roboty dlatego postanowiłam zrobić zadanie z zielarstwa, które było zadane na następny tydzień. Na lekcjach gdy inni czarowali, ja spędzałam ten czas na rzucaniu im znudzonych spojrzeń ale to oczywiście nie znaczyło, że miałam nie robić zadanych zadań. Z obecną pracą nie miałam problemów. Znałam roślinę więc całkiem sporo o niej napisałam, zapamiętałam trochę z lekcji, co nieco było w podręczniku ale mimo wszystko było tego trochę za mało. Dlatego też obiecałam sobie, że poszukam czegoś jeszcze w bibliotece.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć, cześć i czołem! :) Wiem, że rozdziały miały być już dodawane normalnie ale jakoś nie umiałam się wyrobić. Teraz akurat udało mi się go skończyć. Jeśli przeczytaliście to zostawcie po sobie jakiś ślad. Chętnie zapoznam się z waszymi opiniami. Kończę bo jest późno i mój umysł odmawia mi już posłuszeństwa. Pa!
Nikt Ważny
Świetne! Lexi jest taka tajemnicza, uwielbiam ją! Taka trochę silna, kobieta niezależna :D Zawsze wie co powiedzieć, rzuci ripostę, jest boska. Mam nadzieję, że teraz rozdziały będą częściej, bo już nie mogę się doczeka :)
OdpowiedzUsuńŻyjesz? :) Kiedy następny? :)
OdpowiedzUsuńŻyję, żyję, rozdział się pisze i myślę, że do końca tego tygodnia uda mi się go wstawić :)
Usuń