Draco
Nigdy nie wiedziałem jak Nott to robił, że gdy my przychodzimy jeść on już kończył.
- Jak ty to robisz?
- Ale co?
- To, że zawsze jesteś tu pierwszy.
- Aaa o to ci chodzi – zamyślił się na chwilę. – Wiesz jak to jest, ja nie muszę odganiać od siebie tłumów napalonych fanek – zaśmiał się. Już miałem coś odpowiedzieć gdy nagle znikąd pojawił się Blaise. Powiedział coś Nott'owi, czego ja nie byłem w stanie usłyszeć. Brunet od razu poderwał się z miejsca i niemal wybiegł z pomieszczenia.
- Dobra to było dziwne, a teraz mów o co chodziło.
- O to co zawsze – powiedział nabierając na talerz kurczaka – twoją głupotę.
- Co?! – w odpowiedzi otrzymałem tylko śmiech przyjaciela.
- Ale co?
- To, że zawsze jesteś tu pierwszy.
- Aaa o to ci chodzi – zamyślił się na chwilę. – Wiesz jak to jest, ja nie muszę odganiać od siebie tłumów napalonych fanek – zaśmiał się. Już miałem coś odpowiedzieć gdy nagle znikąd pojawił się Blaise. Powiedział coś Nott'owi, czego ja nie byłem w stanie usłyszeć. Brunet od razu poderwał się z miejsca i niemal wybiegł z pomieszczenia.
- Dobra to było dziwne, a teraz mów o co chodziło.
- O to co zawsze – powiedział nabierając na talerz kurczaka – twoją głupotę.
- Co?! – w odpowiedzi otrzymałem tylko śmiech przyjaciela.
Lexi
Nim się zorientowałam ciepłe dni września zamieniły się miejscem z tymi deszczowymi października. Slytherin w końcu nie zagrał na pierwszym meczu gdyż postanowiono, że najpierw zagrają Hufflepuff i Ravenclaw. Lecz nie to było dla mnie istotne. Powoli znowu zaczęła zbliżać się pełnia. Znowu wszystko we mnie buzowało. Starałam się spędzać każdy wolny czas na bieganiu. Żyjąc w lesie nie miałam takich problemów mogłam robić co i gdzie chciałam.
Wychodziłam właśnie z biblioteki kiedy poczułam, że na coś albo raczej na kogoś wpadłam. Lekko się zachwiałam ale trzymana przeze mnie książka upadła na ziemię.
- Stanton ja wiem, że jestem przystojny i ogólnie wyglądam jak młody bóg więc jak chcesz się umówić to nie musisz na mnie wpadać, wystarczy powiedzieć – odezwał się ze swoim firmowym uśmieszkiem.
- Malfoy po pierwsze to ty na mnie wpadłeś – wyrwałam mu z rąk książkę którą wcześniej podniósł – a po drugie z flamingami się nie umawiam – wyminęłam go i poszłam przed siebie.
- Co?! – usłyszałam za sobą jeszcze jego zdezorientowany krzyk.
Wychodziłam właśnie z biblioteki kiedy poczułam, że na coś albo raczej na kogoś wpadłam. Lekko się zachwiałam ale trzymana przeze mnie książka upadła na ziemię.
- Stanton ja wiem, że jestem przystojny i ogólnie wyglądam jak młody bóg więc jak chcesz się umówić to nie musisz na mnie wpadać, wystarczy powiedzieć – odezwał się ze swoim firmowym uśmieszkiem.
- Malfoy po pierwsze to ty na mnie wpadłeś – wyrwałam mu z rąk książkę którą wcześniej podniósł – a po drugie z flamingami się nie umawiam – wyminęłam go i poszłam przed siebie.
- Co?! – usłyszałam za sobą jeszcze jego zdezorientowany krzyk.
Draco
Wlepiałem wzrok w plecy odchodzącej dziewczyny i zastanawiałem się o co mogło jej chodzić. Wzruszyłem ramionami i skierowałem się do biblioteki w poszukiwaniu kumpli. Po wejściu do pomieszczenia ludzie rzucali mi dziwne spojrzenia. Nie przejąłem się nimi i ruszyłem w stronę stolika gdzie siedzieli Diabeł i Teodor.
- Wiesz stary ja rozumiem że czasem można mieć gorszy dzień ale aż do tego stopnia? - odezwał się Blaise.
- O co tobie znowu chodzi?
- O to, żebyś spojrzał w lustro – wskazał na włosy.
Wytrzeszczyłem oczy i wręcz w ekspresowo przyspieszonym tempie ruszyłem do swojego pokoju. Wpadłem do łazienki, a to co zobaczyłem w lustrze sprawiło że omal nie zszedłem na zawał na miejscu. Teraz już wiedziałem co Stanton miała na myśli mówiąc o tym flamingu. Moje włosy były dokładnie takiego samego koloru jak wspomniany ptak. Wszedłem szybko pod prysznic chcąc to zmyć. Niestety im bardziej próbowałem tym kolor stawał się coraz bardziej jaskrawy. Musiałem przyznać, że nieźle to wymyśliła bo nie pomagały nawet zaklęcia. Jednak nie to w tamtym momencie się dla mnie liczyło. W jednej chwili dopadłem do drzwi pokoju dziewczyny.
- Stanton otwieraj i to natychmiast – waliłem pięścią w drzwi. Kiedy to nic nie dawało próbowałem otworzyć je za pomocą czarów. Na próżno. – Wiem, że tam jesteś. Otwórz- właściwie to nie wiedziałem czy tam jest ale pomyślałem, że może to da jakiś efekt – jak cię dorwę to nie wyjdziesz z tego cało – wymruczałem pod nosem na odchodne.
- Wiesz stary ja rozumiem że czasem można mieć gorszy dzień ale aż do tego stopnia? - odezwał się Blaise.
- O co tobie znowu chodzi?
- O to, żebyś spojrzał w lustro – wskazał na włosy.
Wytrzeszczyłem oczy i wręcz w ekspresowo przyspieszonym tempie ruszyłem do swojego pokoju. Wpadłem do łazienki, a to co zobaczyłem w lustrze sprawiło że omal nie zszedłem na zawał na miejscu. Teraz już wiedziałem co Stanton miała na myśli mówiąc o tym flamingu. Moje włosy były dokładnie takiego samego koloru jak wspomniany ptak. Wszedłem szybko pod prysznic chcąc to zmyć. Niestety im bardziej próbowałem tym kolor stawał się coraz bardziej jaskrawy. Musiałem przyznać, że nieźle to wymyśliła bo nie pomagały nawet zaklęcia. Jednak nie to w tamtym momencie się dla mnie liczyło. W jednej chwili dopadłem do drzwi pokoju dziewczyny.
- Stanton otwieraj i to natychmiast – waliłem pięścią w drzwi. Kiedy to nic nie dawało próbowałem otworzyć je za pomocą czarów. Na próżno. – Wiem, że tam jesteś. Otwórz- właściwie to nie wiedziałem czy tam jest ale pomyślałem, że może to da jakiś efekt – jak cię dorwę to nie wyjdziesz z tego cało – wymruczałem pod nosem na odchodne.
Lexi
Siedziałam na śniadaniu kiedy do Wielkiej Sali wkroczyła moja ostatnia ofiara. Na widok włosów chłopaka uśmiechnęłam się zadowolona z siebie. Jego włosy miały jaskrawy odcień różu. Naiwny myślał,żże da radę siè tego pozbyć.
Nie spostrzegłam się nawet kiedy usiadł obok mnie.
- Masz to natychmiast albo jeszcze szybciej usunąć – wysyczał gdy nie wiadomo, w którym momencie się do mnie dosiadł.
- Cóż obawiam się, że usunięcie tego wiąże się ogoleniem tej twojej główki – na widok jego miny wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
- Lexi chodź ze mną – odezwał się głos, który przerwał chłopakowi, gdy już otwierał usta w odpowiedzi. Podniosłam się z miejsca i ruszyłam za wujkiem.
- No to przyznaj się czym ci podpadł ? – zapytał kiedy znaleźliśmy się już w jego gabinecie.
- Ja nie rozumiem czemu myślisz, że to ja mam z tym coś wspólnego. Poza tym z tego na ile się orientuję to nie tylko mnie zalazł za skórę.
- Bo widziałem ten uśmiech i ja go bardzo dobrze znam. Jednak mnie bardziej interesuje to że potrafisz czarować, a nic o tym nie wspomniałaś.
- Bo nie pytałeś.
- Masz różdżkę?
- Nie. Nauczyłam się czarować bez tego patyka. Machnę palcami albo o czymś pomyślę, a to się dzieje.
- Fascynujące. Zawsze myślałem, że jesteś taka jak bracia no chyba, że oni też...
- Nie tylko ja mam cząstkę tego i tego ale wszystko ma swoją cenę.
- Nie rozumiem.
- Nie jestem aż tak sprawna fizycznie. Zmniejszona siła i szybkość, moje ciało się wychładza przez co mogę zachorować ale niekoniecznie. Zranienia leczą się trochę wolniej, a niektóre jeszcze dłużej. Przy czarach jest podobnie. Coś za coś.
- Rozumiem, a wracając do tematu twoich czarów to nie widzę przeszkód żebyś w pełni uczestniczyła w lekcjach.
- Muszę?
- Dobrze by było. Powiadomię o wszystkim Minerwę.
- Widzę, że zbytnio nie mam wyjścia.
- Tak jakby.
- Muszę już uciekać bo spóźnię się na lekcję – zawiesiłam torbę na ramię i wyszłam. Wcale mi się nie spieszyło gdyż pierwsza była Obrona Przed Czarną Magią ale najzwyczajniej w świecie miałam już dość tej rozmowy.
Powlekłam się w kierunku klasy. Nauczycielki jeszcze nie było i bardzo dobrze, bo jeśli by się do mnie przyczepiła to ja chyba przyczepiłabym ją za włosy po zewnętrznej stronie wieży astronomicznej.
Zdawałam sobie sprawę z tego jaka jestem i mimo tego, że mój charakterek pozostawiał wiele do życzenia to udało mi się zakolegować z sąsiadem ze szkolnej ławki Teodorem Nott'em. Był w porządku. Dało się z nim normalnie porozmawiać. Drugi był Blaise, z którym wymieniałam podstawowe uprzejmości lub czasem zamieniłam kilka słów.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Udało się! Pisałam ten rozdział cztery razy ale udało się i to jest najważniejsze. Jeśli macie jakieś pomysły czym może być Lexi to piszcie chętnie poznam Wasze teorie. Wiem, że długo mnie nie było ale nauczyciele oszaleli i oczywiście pod koniec roku zachciało im się sprawdzianów i kartkówek. Następny postaram się napisać jak najszybciej. Życzę miłego czytania. Pa !
~ Nikt Ważny
Nie spostrzegłam się nawet kiedy usiadł obok mnie.
- Masz to natychmiast albo jeszcze szybciej usunąć – wysyczał gdy nie wiadomo, w którym momencie się do mnie dosiadł.
- Cóż obawiam się, że usunięcie tego wiąże się ogoleniem tej twojej główki – na widok jego miny wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
- Lexi chodź ze mną – odezwał się głos, który przerwał chłopakowi, gdy już otwierał usta w odpowiedzi. Podniosłam się z miejsca i ruszyłam za wujkiem.
- No to przyznaj się czym ci podpadł ? – zapytał kiedy znaleźliśmy się już w jego gabinecie.
- Ja nie rozumiem czemu myślisz, że to ja mam z tym coś wspólnego. Poza tym z tego na ile się orientuję to nie tylko mnie zalazł za skórę.
- Bo widziałem ten uśmiech i ja go bardzo dobrze znam. Jednak mnie bardziej interesuje to że potrafisz czarować, a nic o tym nie wspomniałaś.
- Bo nie pytałeś.
- Masz różdżkę?
- Nie. Nauczyłam się czarować bez tego patyka. Machnę palcami albo o czymś pomyślę, a to się dzieje.
- Fascynujące. Zawsze myślałem, że jesteś taka jak bracia no chyba, że oni też...
- Nie tylko ja mam cząstkę tego i tego ale wszystko ma swoją cenę.
- Nie rozumiem.
- Nie jestem aż tak sprawna fizycznie. Zmniejszona siła i szybkość, moje ciało się wychładza przez co mogę zachorować ale niekoniecznie. Zranienia leczą się trochę wolniej, a niektóre jeszcze dłużej. Przy czarach jest podobnie. Coś za coś.
- Rozumiem, a wracając do tematu twoich czarów to nie widzę przeszkód żebyś w pełni uczestniczyła w lekcjach.
- Muszę?
- Dobrze by było. Powiadomię o wszystkim Minerwę.
- Widzę, że zbytnio nie mam wyjścia.
- Tak jakby.
- Muszę już uciekać bo spóźnię się na lekcję – zawiesiłam torbę na ramię i wyszłam. Wcale mi się nie spieszyło gdyż pierwsza była Obrona Przed Czarną Magią ale najzwyczajniej w świecie miałam już dość tej rozmowy.
Powlekłam się w kierunku klasy. Nauczycielki jeszcze nie było i bardzo dobrze, bo jeśli by się do mnie przyczepiła to ja chyba przyczepiłabym ją za włosy po zewnętrznej stronie wieży astronomicznej.
Zdawałam sobie sprawę z tego jaka jestem i mimo tego, że mój charakterek pozostawiał wiele do życzenia to udało mi się zakolegować z sąsiadem ze szkolnej ławki Teodorem Nott'em. Był w porządku. Dało się z nim normalnie porozmawiać. Drugi był Blaise, z którym wymieniałam podstawowe uprzejmości lub czasem zamieniłam kilka słów.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Udało się! Pisałam ten rozdział cztery razy ale udało się i to jest najważniejsze. Jeśli macie jakieś pomysły czym może być Lexi to piszcie chętnie poznam Wasze teorie. Wiem, że długo mnie nie było ale nauczyciele oszaleli i oczywiście pod koniec roku zachciało im się sprawdzianów i kartkówek. Następny postaram się napisać jak najszybciej. Życzę miłego czytania. Pa !
~ Nikt Ważny